środa, 26 października 2011

Znowu się działo:)

Tym razem działo się u Izy, która zaprosiła nas do siebie do Kidowa.

W niedzielny ranek Asia z Lidią, Frasia i ja zapakowałyśmy się do samochodu i w godzinę dojechałyśmy na miejsce, gdzie czekała już Aldona. Przy kawie i pysznym ciachu rozmawiałyśmy o wszystkim. Lidia musiała oswoić się z nowym miejscem i osobami. Aldona pokazała nam swoje ceramiczne wyroby. Tak mi się spodobały, że ociągałam się z pakowaniem ich do woreczka i oddaniem właścicielce. Ale parę mogłam sobie wybrać. Ciężko było, bo wszystko mi się podobało. Ostatecznie wybrałam broszkę filcowaną z ceramiką i parę elementów.


Prace Aldony można pooglądać TUTAJ.
Tak się zapatrzyłam w ceramikę, że nie zdążyłam przyjrzeć się filcowanemu misiowi, którego zrobiła Iza. Ale tak to jest na takich spotkaniach - dzieje się dużo i wszystko na raz:)))
Potem dołączyła do nas Kasia. Okazało się, że ma mały problem z wiązaniem węzełków frywolitkowych, więc Frasia szybko pokazała na czym rzecz, a właściwie węzełek, polega.
Głównym punktem programu była nauka sutaszu. Pod okiem Asi uczyłyśmy się jak ujarzmiać żywe sznureczki, jak wszyć w nie kamień i koraliki. No i mam elegancki wisior.


Jeszcze tylko muszę go podkleić i krawatkę umocować.
Po tych wszystkich emocjach nadszedł czas na posiłek. Dyniowa zupa Aldony była przepyszna - to była moja pierwsza zupa dyniowa w życiu:) Bigos gospodyni z grzybami też był wspaniały. Pod koniec spotkania zaczęły się pojawiać propozycje kolejnego spotkania. Mam nadzieję, że szybko się wyklarują, bo na samą myśl, że spotkam się znowu z tyloma cudownymi babeczkami, uśmiech na twarzy pojawia się automatycznie:)

Dziewczyny - bardzo Wam wszystkim dziękuję za wspaniałą atmosferę i wspólnie spędzony czas:)

Dobrej nocy.

czwartek, 20 października 2011

Inwazja koralików

Siedziały cicho pochowane w woreczkach, pudełkach, gdzieś na dnie szafy.
Koraliki lubię od zawsze, coś tam nawlekałam, splatałam, robiłam bransoletki. Parę lat temu pojawiły się pierwsze książki pod tytułem "Biżuteria z koralików" i zrobiłam kilka 'poważniejszych' rzeczy. Został u mnie na przykład naszyjnik, który wzorowałam na projekcie z książki autorstwa Juju Vail.


Niesamowitą skarbnicą przepisów na wszelkie plecionki okazał się internet. Zbierałam je i powstał z tego taki mój podręcznik. Godzinami oglądałam umieszczone w necie prace osób tworzących plecioną biżuterię i zainspirowana tymi dziełami tworzyłam swoje plecione sznury, naszyjniki, bransoletki, kolczyki. Używałam koralików z firmy  Euroclass, które właśnie wtedy pojawiły się w Empiku. Do tej pory bardzo je lubię. I  czeskiego Jablonexu.
To komplet z sugilitem, który zrobiłam dla siebie.


Inne plecionki porozchodziły się po świecie.

Na spotkaniu, o którym pisałam w poprzednim poście, Frasia nauczyła mnie plecionej kuleczki. No i się zaczęło. Powyłaziły z wszystkich kątów, szuflad, pudełek i nie dały spokoju. Koraliki ma się rozumieć:) Powstało więc stadko kuleczek o różnym przeznaczeniu.


Z niektórych powstały kolczyki i zawieszki




 z barwionego agatu zrobiłam naszyjnik i kolczyki




Odkurzyłam też szydełko i zrobiłam bransoletkę.


Ta bransoletka też wymaga użycia szydełka; jest to tzw. sznur turecki.


Szukając pomysłu na kuleczki splatane w inny sposób, znalazłam plecioną kropelkę. I powstały takie kolczyki


Pudełko z 'produkcją w toku' jest pełne, więc koraliki pojawią się jeszcze nie raz.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:)

Przepraszam za jakość zdjęć. Mam problemy ze światłem:(

poniedziałek, 26 września 2011

Na gorąco

W głowie brzmią mi jeszcze fragmenty rozmów, słyszę śmiech i radość w głosach, a to już po spotkaniu...

Zaczęło się od planów na filcowany weekend z Asią. Plany zaczęły się zmieniać, i ostatecznie stanęło na tym, że SPOTYKAMY SIĘ W SOBOTĘ U ASI. W piątek miałyśmy we dwie filcować. Pokonał mnie jednak paskudny katar. W sobotę w pracy siedziałam jak na szpilkach i sprawdzałam cały czas czy już mogę zamknąć za sobą drzwi i polecieć na spotkanie. Gdy już doleciałam, wszyscy byli - Asia i jej dwie córy Dorota i Lidia, Iza, Ania i Asia.

Izę poznałam ponad rok temu gdy kupowałam u niej czesankę do przędzenia. Umówiłyśmy się wtedy na spotkanie przy kołowrotku. Anię i Asię znałam z prowadzonych przez nie blogów. W momencie poczułam sie tak, jakbym je znała od dawna. Rozmowom i śmiechom nie było końca.

Od Ani dostałam dwie kurki - ślicznopiórki.


Kurki już znalazły sobie grzędę i maja wszystko na oku;)


Od Asi dostałam zakładkę do książki z misternie plecioną kuleczką. Zakładka jest tym bardziej dla mnie wyjątkowa, bo wiem ile wysiłku kosztuje wyplecienie takiej kulki.


Asi udało się też mnie i Dorotę nauczyć jak zrobić taką kuleczkę. I to już efekt mojej pracy


Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję za wspaniały weekend, niepowtarzalną atmosferę i piękne prezenty. Mam nadzieję, że to spotkanie było pierwszym i będą kolejne:)))

Pozdrawiam serdecznie.

Update
Chyba późna pora nie była tą odpowiednią na pisanie posta, ale chciałam się podzielić wrażeniami. No i nie napisałam, że Iza przywiozła nam czesankę akrylową do eksperymentowania w filcowaniu i przędzeniu. Iza, bardzo dziękuję:* i przepraszam za moje roztrzepanie.

czwartek, 15 września 2011

Szaliki

Już za chwilę się przydadzą, szczególnie w chłodne dni, które niestety się zbliżają.

Właśnie skończyłam jedno takie szalikowe maleństwo. Nazywa się Falbaniasty, ale równie dobrze może się nazywać Niesforny, bo pląta się niesamowicie i wywija na wszystkie strony na szyi.

Projekt jest bardzo prosty. Same prawe oczka i rzędy skrócone. Można użyć jakiejkolwiek włóczki.


Na Falbaniastego zużyłam ok. 100 gr/240 metry mojego ręcznie farbowanego i przędzionego bfl-a.
Szaliczek ma 150 cm długości i 11 cm szerokości.
Wzór - Helix Scarf - dostępny tutaj


I jeszcze zaległe zdjęcie skończonego szalika Saroyan. Równie prosty i szybko się go dzierga.


Zużyłam 430 m ręcznie przędzionego merynosa z jedwabiem.
Wymiary - 150 cm długości i 36 w najszerszym miejscu
Wzór - Saroyan - dostępny tutaj

Pozdrawiam zaglądających:)))

środa, 31 sierpnia 2011

Wełniane zaległości

Zanim o wełnach, chciałam zaprosić Was na blog Asi. Powstał niedawno, a Asia już pokazała swoje pierwsze samodzielne wełny, biżuterię sutaszową i filcowanki. Jest pilną uczennicą i wiem, że powstają już nowe nitki:)

A teraz zaległości.
W trakcie mojej nieobecności na blogu powstało niewiele wełen. Przędłam znane mieszanki merynosa z jedwabiem
















i ręcznie farbowaną wełnę Falkland.


Nie jest ona tak miękka i delikatna jak merynos, ale gotowa nitka ma delikatny połysk. I chyba to głównie spowodowało, że ją bardzo polubiłam. W farbowaniu nie sprawia kłopotów, przędzie się bardzo dobrze. Na drutach też zachowuje się jak należy. Nadaje się na swetry, czapki, szaliki, skarpetki. Jedyny minusik jaki znalazłam, to delikatne gryzienie. Minusik - bo nie każdy musi je odczuwać, a mnie większość wełen podgryza.

Uprzędłam też trochę cienizn. Od lewej - ręcznie farbowany merynos 18,5 mic, merynos i mieszanka merynosa z jedwabiem z WoW.


Każdy motek ma już swoje przeznaczenie. Trzeci już zaczyna przemieniać się w szal.



Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:)

niedziela, 21 sierpnia 2011

Miłe spotkanie i jego efekty

Trzy tygodnie temu w sobotę umówiłam się na spotkanie przy kołowrotku z Asią, bardzo sympatyczną, energiczną i uzdolnioną osobą. Było o czym rozmawiać i co robić, więc czas szybko nam upłynął.
Priorytetem był kołowrotek Asi. Próbowałyśmy go podregulować, ale okazało się, że niezbędna będzie pomoc stolarza. Asia przędła więc na Fantazji, a ja poznałam możliwości ręcznej gręplarki. Te roladki to wełna Blue Faced Leicester z Alpaką. Włóczkę o takim składzie zauważyłam w przepisie na szal Laminaria.


Rozmowy o wełnach i przędzeniu szybko rozszerzyły się na inne rzeczy, którymi zajmuje się Asia - filcowanie i biżuterię sutaszową. Zrodziły się plany wspólnego przędzenia, filcowania, gręplowania itd... Było to bardzo energetyczne i twórcze spotkanie. I bardzo się cieszę na kolejne:))) Na pożegnanie zostałam obdarowana przepyszną nalewką aroniową.

A efekty?
Asia przędzie już pierwsze nitki na swoim nowym kołowrotku, a ja złapałam za igłę i powstała moja pierwsza sutaszowa bransoletka. Autorką wzoru jest Marta Zanzottera. Bransoletka pojawia się na zdjęciu jej książki o sutaszu "Creare con il Soutaches".


Pozdrawiam:)

wtorek, 2 sierpnia 2011

Cynamon z szafranem

Trochę czesanki z merynosa w kolorze żółtym, trochę w jasnych i średnich brązach zahaczających o rudości, trzy nitki splecione razem. W wyniku tego eksperymentu powstała włóczka przypominająca cynamon z szafranem.


Idealna na skarpetki. Noszę skarpetki prawie przez cały rok, więc przydałaby się umiejętność wydziergania takich jakie chcę, takich z własnej wełny. Agata napisała, że to prosta sprawa i ... miała rację!
W domowej bibliotece znalazłam książkę, która pokazuje krok po kroku co i jak zrobić. Powstały więc moje pierwsze skarpetki:)


A tu dowód, że są noszalne.


Siłą rozpędy chwyciłam motek wełny kupionej kiedyś gdzieś - nie pamiętam gdzie - i spróbowałam zrobić skarpetki od palców do góry. Udało się.


I na pewno powstaną kolejne. Nie są czasochłonne i będą jak znalazł na chłodne dni. A co najważniejsze mam na co wykorzystać pojedyncze motki wełny powstające w wyniku przeróżnych eksperymentów.

Pozdrawiam:)