wtorek, 26 lipca 2011

Pobudka!!!

Najwyższy czas wygrzebać się z fury czesanek, nitek i innych historii, w których zniknęłam na zbyt długi czas.
W przebudzeniu bardzo pomogła mi Iza z Kidowa, która ogłosiła na swoim blogu urodzinowe candy.
 Iza, serdeczne życzenia z okazji blogowego roczku i pomyślnego dla Ciebie rozwiązania sprawy, którą opisałaś tutaj.


Ponieważ dzisiaj świętują Anny, życzę wszystkiego co najlepsze wszystkim Aniom, które tu zaglądają, a szczególnie ciepłe życzenia przesyłam mojej Siostrze:-)))

I jeszcze jedna informacja - o Letniej Szkole Tkactwa Ludowego, która odbędzie się w sierpniu w Lublinie. Ja nie skorzystam, ale może ktoś by chciał nauczyć się tkać.


Pozdrawiam:)

czwartek, 17 lutego 2011

Z trzech jedna...

czyli jak zrobić potrójną nitkę.

Tą wełnę uprzędłam dawno temu, z czystej ciekawości. Wiedziałam już jak poradzić sobie z dwoma nitkami, a jak opanować trzy? Na napisanie posta zabrakło wtedy czasu, ale warto by został po niej jakiś ślad. Komuś może się przydać.

Splatanie trzech nitek wygląda podobnie jak splatanie dwóch. Problem pojawił się w chwili, gdy wróciłam do kołowrotka po tym, jak szybko musiałam od niego odejść i nie zamotlałam nitek na haczyku. Nitki skręciły się zbyt 'artystycznie' i nie wykazywały chęci rozplątania się. Ostatecznie udało mi się, ale co dalej? Wydawało mi się, że gdzieś widziałam patent na te trzy nitki, ale gdzie i jaki? Odnalazłam go w książce "Spin to Knit: The Knitter's Guide to Making Yarn". Jedna z przedstawionych tam prządek użyła plastikowej nakładki z dziurkami ze słoiczka z przyprawami, by oddzielić nitki i utrzymać równe naprężenie. Ja użyłam tego, co miałam pod ręką, czyli kawałka kartonika naciętego w trzech miejscach.


Można go spokojnie 'zaparkować' na kołowrotku.


Gdy spadnie i nitki się poplątają, łatwo można je odplątać okręcając kartonik wokół nitek.




Bardzo mi pomógł ten wynalazek i w zasadzie uratował przędzioną wełnę.

Przy okazji wypróbowałam Leniwą Kaśkę własnej produkcji. Dla mnie jest o wiele wygodniejsza niż ta na kołowrotku. No i jest... rozwojowa:)


 Pozdrawiam:)

Update


Gotowa wełna - czesanka Blaze z WoW
650m/100gr

środa, 26 stycznia 2011

Na koniec i na początek

Z małym poślizgiem pokazuję szal, który był moją ostatnią robótką w miniony roku. Kolor - ciemna śliwka delikatnie cieniowana - jest bardzo niefotogeniczny, nie udało mi się zrobić lepszych zdjęć.



Szal miał być prostokątny. Takie było życzenie mamy, dla której go zrobiłam. Wzór pochodzi z książki "Victorian Lace Today", gdzie jest zaprezentowany jako szal trójkątny. Wełenka to merynos urugwajski kupiony u Laury w Kaszmirze.
Wymiary 170cm/50cm po blokowaniu, druty 4mm. Przed wrzuceniem na druty, wypłukałam wełnę w chłodnej wodzie, żeby nabrała puszystości. Przy okazji pozbyłam się nadmiaru barwnika.

Nowy rok przywitałam bransoletką, którą uplotłam z perełek i drobnych koralików.


Skoro rok nowy, to nowości pojawiły się też na moim kołowrotku. Przez jakiś czas leżał sobie na półce i spokojnie czekał na swoją kolej. Do jedwabiu, bo o nim mowa, podeszłam z respektem. Miałam w pamięci przejścia z czesanką, która zawierała jedwab i dała mi trochę popalić. Okazało się, że szybko się dogadaliśmy i bez większych problemów powstały pierwsze metry włóczki.


Szukając rad jak oswoić jedwab, natknęłam się na sposób na gładkie dłonie. A przy jedwabiu gładkie dłonie bardzo się przydają. Sposób stary jak świat, często go kiedyś stosowałam i zapomniałam o nim. Chodzi o sok z cytryny. Wygładza skórę dłoni, radzi sobie z szorstkościami, z którymi nie radzą sobie kremy. Zawsze w zimie ratował moje dłonie, które nie przepadają za niskimi temperaturami. Polecam, kto nie próbował, niech spróbuje.
Pozdrawiam:)

niedziela, 2 stycznia 2011

Wyniki losowania

Nadeszła chwila ogłoszenia zwycięzcy, ale zanim to nastąpi chciałam wszystkim podziękować za odwiedziny i za wszystkie miłe komentarze. Poznałam nowe, ciekawe miejsca w sieci, i będę do nich wracać, bo pokazujecie u siebie piękne rzeczy:)

Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze na cały rok.

A teraz do rzeczy. Zwyciężczynią zabawy jest Ada


Gratuluję:)))

piątek, 24 grudnia 2010

Życzenia świateczne


Wszystkim zaglądającym na mojego bloga życzę
Świąt pełnych radości, miłości, światła i szczęścia,
Świąt spędzonych w towarzystwie miłych i życzliwych osób, z dala od pośpiechu i problemów,
Świąt pełnych wspaniałych kolorów i zapachów i dźwieków.
Niech bedą one dla Was i Waszych najbliższych szczególnym czasem:)

WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Świąteczno-noworoczne candy

Pomarańczowy szal z poprzedniego postu już skończony. Skorzystałam z wzoru Winter Leaves , który trochę pozmieniałam. Po zblokowaniu szal ma wymiary 120cm x 30cm, więc jest szalikiem. Jest zrobiony z wełny merynosa, którą sama przędłam.


W sklepie z koralikami znalazłam agaty idealnie pasujące do szala. Nie mogłam się oprzeć, kupiłam je i zrobiłam bransoletkę


W ten sposób powstał Pomarańczowy Duet, który chcę podarować jednej z osób odwiedzających mojego bloga.


Zasady są powszechnie znane:
- osoby zainteresowane przygarnięciem Pomarańczowego Duetu zostawiają komentarz pod postem,
- osoby prowadzące bloga proszę o zamieszczenie zdjęcia wraz z linkiem do mojej strony,
- osoby, które nie posiadają bloga proszę o zostawienie swojego adresu mailowego.

Losowanie odbędzie się w niedzielę 2 stycznia 2011 roku.

Życzę miłej zabawy i szczęścia w losowaniu:)

czwartek, 2 grudnia 2010

Jesienne docieplacze

Moje znikanie niezbyt dobrze wróży temu blogowi. Przyczyna - tyle do zrobienia, a czas nie chce się ani rozciągnąć, ani na chwilę zatrzymać, czyli... nic nowego i nic nie zapowiada nadejścia jakiejś zmiany. Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądali mimo, że nic się nie działo i wszystkim, którzy pytali czy żyję i próbowali zmobilizować do pisania. A więc czas odkurzyć bloga i podzielić się z Wami tym, co udało mi się ostatnio ukręcić:)

Sięgnęłam ponownie po cztery gotowe kolorowe czesanki z World of Wool. Pomarańczową - na zdjęciu u góry po prawej stronie - uprzędłam jako 3 ply, czyli z trzech nitek. Więcej szczegółów w następnym poście. Pozostałe zostawiłam w postaci singli.


Próby farbowania wełny corriedale, merynosa i blue faced leicester udały się i powstały kolorowe motki o podwójnej nitce, które nazwałam jesiennymi docieplaczami z racji składu i kolorów, które kojarzą mi się z ciepłym i przyjemnym obliczem jesieni.  

W ruch poszły też włóczki, które uprzędłam jakiś czas temu i robótki zaczynają już nabierać kształtów. 



Wyjątkowo malownicza jesień sprawiła, że wybrałam się z aparatem by nazbierać trochę innych docieplaczy. Teraz, gdy za oknem szaleje Pani Zima, z prawdziwą przyjemnością wracam do tych zdjęć, przypominam sobie kolory i zapachy, które towarzyszyły jesiennym spacerom... 
 

... i że jest coś takiego jak słońce, które obecnie ma problemy z przebiciem się przez ciężkie chmury.

  
Uroczy psiak w centrum drugiej fotki wabi się Baster. Jest całorocznym docieplaczem, pieszczochem i super urwisem - takie psie 3 w 1:))) Rządzi u rodziców, do nas też często zagląda niby to sprawdzić czy wszystko OK, ale jego oczy wyraźnie się pytają 'no to jak, dostanę coś dobrego na ząb?'
Pozdrawiam ciepło