Już za chwilę się przydadzą, szczególnie w chłodne dni, które niestety się zbliżają.
Właśnie skończyłam jedno takie szalikowe maleństwo. Nazywa się Falbaniasty, ale równie dobrze może się nazywać Niesforny, bo pląta się niesamowicie i wywija na wszystkie strony na szyi.
Projekt jest bardzo prosty. Same prawe oczka i rzędy skrócone. Można użyć jakiejkolwiek włóczki.
Na Falbaniastego zużyłam ok. 100 gr/240 metry mojego ręcznie farbowanego i przędzionego bfl-a.
Szaliczek ma 150 cm długości i 11 cm szerokości.
Wzór - Helix Scarf - dostępny tutaj
I jeszcze zaległe zdjęcie skończonego szalika Saroyan. Równie prosty i szybko się go dzierga.
Zużyłam 430 m ręcznie przędzionego merynosa z jedwabiem.
Wymiary - 150 cm długości i 36 w najszerszym miejscu
Wzór - Saroyan - dostępny tutaj
Pozdrawiam zaglądających:)))
czwartek, 15 września 2011
środa, 31 sierpnia 2011
Wełniane zaległości
Zanim o wełnach, chciałam zaprosić Was na blog Asi. Powstał niedawno, a Asia już pokazała swoje pierwsze samodzielne wełny, biżuterię sutaszową i filcowanki. Jest pilną uczennicą i wiem, że powstają już nowe nitki:)
A teraz zaległości.
W trakcie mojej nieobecności na blogu powstało niewiele wełen. Przędłam znane mieszanki merynosa z jedwabiem
i ręcznie farbowaną wełnę Falkland.
Nie jest ona tak miękka i delikatna jak merynos, ale gotowa nitka ma delikatny połysk. I chyba to głównie spowodowało, że ją bardzo polubiłam. W farbowaniu nie sprawia kłopotów, przędzie się bardzo dobrze. Na drutach też zachowuje się jak należy. Nadaje się na swetry, czapki, szaliki, skarpetki. Jedyny minusik jaki znalazłam, to delikatne gryzienie. Minusik - bo nie każdy musi je odczuwać, a mnie większość wełen podgryza.
Uprzędłam też trochę cienizn. Od lewej - ręcznie farbowany merynos 18,5 mic, merynos i mieszanka merynosa z jedwabiem z WoW.
Każdy motek ma już swoje przeznaczenie. Trzeci już zaczyna przemieniać się w szal.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:)
A teraz zaległości.
W trakcie mojej nieobecności na blogu powstało niewiele wełen. Przędłam znane mieszanki merynosa z jedwabiem
i ręcznie farbowaną wełnę Falkland.
Uprzędłam też trochę cienizn. Od lewej - ręcznie farbowany merynos 18,5 mic, merynos i mieszanka merynosa z jedwabiem z WoW.
Każdy motek ma już swoje przeznaczenie. Trzeci już zaczyna przemieniać się w szal.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających:)
niedziela, 21 sierpnia 2011
Miłe spotkanie i jego efekty
Trzy tygodnie temu w sobotę umówiłam się na spotkanie przy kołowrotku z Asią, bardzo sympatyczną, energiczną i uzdolnioną osobą. Było o czym rozmawiać i co robić, więc czas szybko nam upłynął.
Priorytetem był kołowrotek Asi. Próbowałyśmy go podregulować, ale okazało się, że niezbędna będzie pomoc stolarza. Asia przędła więc na Fantazji, a ja poznałam możliwości ręcznej gręplarki. Te roladki to wełna Blue Faced Leicester z Alpaką. Włóczkę o takim składzie zauważyłam w przepisie na szal Laminaria.
Pozdrawiam:)
Priorytetem był kołowrotek Asi. Próbowałyśmy go podregulować, ale okazało się, że niezbędna będzie pomoc stolarza. Asia przędła więc na Fantazji, a ja poznałam możliwości ręcznej gręplarki. Te roladki to wełna Blue Faced Leicester z Alpaką. Włóczkę o takim składzie zauważyłam w przepisie na szal Laminaria.
Rozmowy o wełnach i przędzeniu szybko rozszerzyły się na inne rzeczy, którymi zajmuje się Asia - filcowanie i biżuterię sutaszową. Zrodziły się plany wspólnego przędzenia, filcowania, gręplowania itd... Było to bardzo energetyczne i twórcze spotkanie. I bardzo się cieszę na kolejne:))) Na pożegnanie zostałam obdarowana przepyszną nalewką aroniową.
A efekty?
Asia przędzie już pierwsze nitki na swoim nowym kołowrotku, a ja złapałam za igłę i powstała moja pierwsza sutaszowa bransoletka. Autorką wzoru jest Marta Zanzottera. Bransoletka pojawia się na zdjęciu jej książki o sutaszu "Creare con il Soutaches".
A efekty?
Asia przędzie już pierwsze nitki na swoim nowym kołowrotku, a ja złapałam za igłę i powstała moja pierwsza sutaszowa bransoletka. Autorką wzoru jest Marta Zanzottera. Bransoletka pojawia się na zdjęciu jej książki o sutaszu "Creare con il Soutaches".
Pozdrawiam:)
wtorek, 2 sierpnia 2011
Cynamon z szafranem
Trochę czesanki z merynosa w kolorze żółtym, trochę w jasnych i średnich brązach zahaczających o rudości, trzy nitki splecione razem. W wyniku tego eksperymentu powstała włóczka przypominająca cynamon z szafranem.
Idealna na skarpetki. Noszę skarpetki prawie przez cały rok, więc przydałaby się umiejętność wydziergania takich jakie chcę, takich z własnej wełny. Agata napisała, że to prosta sprawa i ... miała rację!
W domowej bibliotece znalazłam książkę, która pokazuje krok po kroku co i jak zrobić. Powstały więc moje pierwsze skarpetki:)
A tu dowód, że są noszalne.
Siłą rozpędy chwyciłam motek wełny kupionej kiedyś gdzieś - nie pamiętam gdzie - i spróbowałam zrobić skarpetki od palców do góry. Udało się.
I na pewno powstaną kolejne. Nie są czasochłonne i będą jak znalazł na chłodne dni. A co najważniejsze mam na co wykorzystać pojedyncze motki wełny powstające w wyniku przeróżnych eksperymentów.
Pozdrawiam:)
wtorek, 26 lipca 2011
Pobudka!!!
Najwyższy czas wygrzebać się z fury czesanek, nitek i innych historii, w których zniknęłam na zbyt długi czas.
W przebudzeniu bardzo pomogła mi Iza z Kidowa, która ogłosiła na swoim blogu urodzinowe candy.
Iza, serdeczne życzenia z okazji blogowego roczku i pomyślnego dla Ciebie rozwiązania sprawy, którą opisałaś tutaj.
Ponieważ dzisiaj świętują Anny, życzę wszystkiego co najlepsze wszystkim Aniom, które tu zaglądają, a szczególnie ciepłe życzenia przesyłam mojej Siostrze:-)))
I jeszcze jedna informacja - o Letniej Szkole Tkactwa Ludowego, która odbędzie się w sierpniu w Lublinie. Ja nie skorzystam, ale może ktoś by chciał nauczyć się tkać.
Pozdrawiam:)
W przebudzeniu bardzo pomogła mi Iza z Kidowa, która ogłosiła na swoim blogu urodzinowe candy.
Iza, serdeczne życzenia z okazji blogowego roczku i pomyślnego dla Ciebie rozwiązania sprawy, którą opisałaś tutaj.
Ponieważ dzisiaj świętują Anny, życzę wszystkiego co najlepsze wszystkim Aniom, które tu zaglądają, a szczególnie ciepłe życzenia przesyłam mojej Siostrze:-)))
I jeszcze jedna informacja - o Letniej Szkole Tkactwa Ludowego, która odbędzie się w sierpniu w Lublinie. Ja nie skorzystam, ale może ktoś by chciał nauczyć się tkać.
Pozdrawiam:)
czwartek, 17 lutego 2011
Z trzech jedna...
czyli jak zrobić potrójną nitkę.
Tą wełnę uprzędłam dawno temu, z czystej ciekawości. Wiedziałam już jak poradzić sobie z dwoma nitkami, a jak opanować trzy? Na napisanie posta zabrakło wtedy czasu, ale warto by został po niej jakiś ślad. Komuś może się przydać.
Splatanie trzech nitek wygląda podobnie jak splatanie dwóch. Problem pojawił się w chwili, gdy wróciłam do kołowrotka po tym, jak szybko musiałam od niego odejść i nie zamotlałam nitek na haczyku. Nitki skręciły się zbyt 'artystycznie' i nie wykazywały chęci rozplątania się. Ostatecznie udało mi się, ale co dalej? Wydawało mi się, że gdzieś widziałam patent na te trzy nitki, ale gdzie i jaki? Odnalazłam go w książce "Spin to Knit: The Knitter's Guide to Making Yarn". Jedna z przedstawionych tam prządek użyła plastikowej nakładki z dziurkami ze słoiczka z przyprawami, by oddzielić nitki i utrzymać równe naprężenie. Ja użyłam tego, co miałam pod ręką, czyli kawałka kartonika naciętego w trzech miejscach.
Można go spokojnie 'zaparkować' na kołowrotku.
Gdy spadnie i nitki się poplątają, łatwo można je odplątać okręcając kartonik wokół nitek.
Bardzo mi pomógł ten wynalazek i w zasadzie uratował przędzioną wełnę.
Przy okazji wypróbowałam Leniwą Kaśkę własnej produkcji. Dla mnie jest o wiele wygodniejsza niż ta na kołowrotku. No i jest... rozwojowa:)
Pozdrawiam:)
Gotowa wełna - czesanka Blaze z WoW
650m/100gr
Tą wełnę uprzędłam dawno temu, z czystej ciekawości. Wiedziałam już jak poradzić sobie z dwoma nitkami, a jak opanować trzy? Na napisanie posta zabrakło wtedy czasu, ale warto by został po niej jakiś ślad. Komuś może się przydać.
Splatanie trzech nitek wygląda podobnie jak splatanie dwóch. Problem pojawił się w chwili, gdy wróciłam do kołowrotka po tym, jak szybko musiałam od niego odejść i nie zamotlałam nitek na haczyku. Nitki skręciły się zbyt 'artystycznie' i nie wykazywały chęci rozplątania się. Ostatecznie udało mi się, ale co dalej? Wydawało mi się, że gdzieś widziałam patent na te trzy nitki, ale gdzie i jaki? Odnalazłam go w książce "Spin to Knit: The Knitter's Guide to Making Yarn". Jedna z przedstawionych tam prządek użyła plastikowej nakładki z dziurkami ze słoiczka z przyprawami, by oddzielić nitki i utrzymać równe naprężenie. Ja użyłam tego, co miałam pod ręką, czyli kawałka kartonika naciętego w trzech miejscach.
Można go spokojnie 'zaparkować' na kołowrotku.
Gdy spadnie i nitki się poplątają, łatwo można je odplątać okręcając kartonik wokół nitek.
Bardzo mi pomógł ten wynalazek i w zasadzie uratował przędzioną wełnę.
Przy okazji wypróbowałam Leniwą Kaśkę własnej produkcji. Dla mnie jest o wiele wygodniejsza niż ta na kołowrotku. No i jest... rozwojowa:)
Pozdrawiam:)
Update
Gotowa wełna - czesanka Blaze z WoW
650m/100gr
środa, 26 stycznia 2011
Na koniec i na początek
Z małym poślizgiem pokazuję szal, który był moją ostatnią robótką w miniony roku. Kolor - ciemna śliwka delikatnie cieniowana - jest bardzo niefotogeniczny, nie udało mi się zrobić lepszych zdjęć.
Szal miał być prostokątny. Takie było życzenie mamy, dla której go zrobiłam. Wzór pochodzi z książki "Victorian Lace Today", gdzie jest zaprezentowany jako szal trójkątny. Wełenka to merynos urugwajski kupiony u Laury w Kaszmirze.
Wymiary 170cm/50cm po blokowaniu, druty 4mm. Przed wrzuceniem na druty, wypłukałam wełnę w chłodnej wodzie, żeby nabrała puszystości. Przy okazji pozbyłam się nadmiaru barwnika.
Wymiary 170cm/50cm po blokowaniu, druty 4mm. Przed wrzuceniem na druty, wypłukałam wełnę w chłodnej wodzie, żeby nabrała puszystości. Przy okazji pozbyłam się nadmiaru barwnika.
Skoro rok nowy, to nowości pojawiły się też na moim kołowrotku. Przez jakiś czas leżał sobie na półce i spokojnie czekał na swoją kolej. Do jedwabiu, bo o nim mowa, podeszłam z respektem. Miałam w pamięci przejścia z czesanką, która zawierała jedwab i dała mi trochę popalić. Okazało się, że szybko się dogadaliśmy i bez większych problemów powstały pierwsze metry włóczki.
Szukając rad jak oswoić jedwab, natknęłam się na sposób na gładkie dłonie. A przy jedwabiu gładkie dłonie bardzo się przydają. Sposób stary jak świat, często go kiedyś stosowałam i zapomniałam o nim. Chodzi o sok z cytryny. Wygładza skórę dłoni, radzi sobie z szorstkościami, z którymi nie radzą sobie kremy. Zawsze w zimie ratował moje dłonie, które nie przepadają za niskimi temperaturami. Polecam, kto nie próbował, niech spróbuje.
Pozdrawiam:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)