Zanim zaczęłam prząść zdecydowałam się dodać wełnie koloru, bo to, co widziałam nie podobało mi się. Kawałek z przewagą koloru niebieskiego włożyłam gara z błękitnym barwnikiem i po tym liftingu wyglądała tak
Drugi kawałek czesanki z przewagą koloru żółtego i różowego namoczyłam, rozłożyłam na folii, polałam barwnikiem amarantowym, pomarańczowym i fiolet-lila (barwniki Kakadu) bez jakiegoś szczególnego planu, utrwaliłam na parze i otrzymałam piękną mieszankę różnych brązów, zgaszonych różów i fioletów z odrobiną starego złota.
Zaczęłam prząść błękitną czesankę cieniutko, po drodze rozluźniając zbite włókna.
A jak już wymęczyłam czesankę i siebie, postanowiła pomęczyć się jeszcze bardziej i spleść ją metodą navajo. Wiem, że wełna BFL nie za bardzo nadaje się na navajo, bo jest włochata i się haczy, ale jak się kto uprze... no to ma taką wymęczoną przędzę - ok. 380 metrów w 100 gr.
Zaczęłam też prząść drugi kawałek. Na razie wygląda tak
Splotę ja również metodą navajo. Nie potrafię się przekonać do tej metody splatania. Nie stosowałam jej często, wolałam splatać z sobą trzy single. Jej wielką zaletą jest uzyskanie ładnych przejść kolorystycznych w wielokolorowej przędzy. I to by było na tyle. Jest dla mnie niewygodna, nie potrafię tak kontrolować przędzy jak przy splataniu trzech nitek w wyniku czego mam odcinek mocno skręcony, a trochę dalej niedokręcony. Pozostaje mi trenować, trenować i jeszcze raz trenować:) Może przy n-tym motku coś zaskoczy.
Pozdrawiam wszystkich zaglądających i życzę Wam miłego weekendu:)
przepiękne kolory Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie:) Na czesance rzeczywiście prezentują się świetnie, w przędzy już całkiem inaczej:)
UsuńNic na to nie poradzę, ale przy tak farbowanej czesance zawsze bardziej podoba mi się ona przed przędzeniem...
OdpowiedzUsuńMięsistość barwy, to co lubię.
A potem wszystko się miesza i wychodzi melanż.
Też piękny, ale...
Pozdrawiam Cię Sabino!
Masz rację. Z ciekawej czesanki wyszła pastelowa przędza, która straciła kolory czesanki. Tak pofarbowana czesanka chyba nie nadaje się do navajo. Gdyby nitka była grubsza i podwójna byłoby wiecej koloru. Ale... wzbogacona tym doświadczeniem w przyszłosci już tego nie powtórzę:)))
UsuńPozdrawiam Cię gorąco!
A mnie się szalenie podoba gotowa nitka, i singiel też. Przepiękne kolory, jeszcze lepsze niż w czesance :-) Navajo dla mnie jest nadal lepszą metodą skręcania. Może nitka mniej równomierna ale za to nie potrzeba 4 szpulek :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSingiel też mi się bardzo podobał, ale w gotowej przędzy wszystko się rozmyło. Ja chyba jeszcze potrzebuję czasu, żeby przekonać się do navajo. Dziękuję i pozdrawiam:)
UsuńPatrzę tak na te czesanki i zastanawiam się, które bardziej mi się podobają - te przed liftingiem czy po? I nie mogę się zdecydować. I te i te ładne :). Single na szpulkach wyglądają cudnie! Gotowa nitka też ładna Ci wyszła, tylko zastanawiam się gdzie się podziały w niej te piękne błękity? To pewnie kwestia zdjęcia i oświetlenia, ale w gotowej nitce widzę szarości zamiast błękitów. Chyba muszę się w końcu wybrać na tę kawę do Ciebie i obejrzeć sobie tę nitkę na żywo :)). Ściskam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńTe błękity po skręceniu zmieszały się z fioletami i ostatecznie wyszły pastele. To zdjęcie rzeczywiście jest dziwnie oświetlone. Muszę je zmienić, ale na kawkę zapraszam:)))
UsuńZaskoczy, zaskoczy na bank. Ja tak lubię navajo, że mi sie nie chce eksperymentować z niczym innym i z rozwoju nici.
OdpowiedzUsuńJakie piękne wyszły te single po liftingu! To zawsze zaskakuje, w czesance jest tak sobie, a potem w singlu się rozwija pięknie, a ten motek navajo, który już jest gotowy, w kolorze przecież jest cudny! Aż się chce robić! A co to będzie z tym drugim? Ten się dopiero zapowiada piękny!
Potrenuję jeszcze; zwykłe splatanie też trzeba było wyćwiczyć, żeby jako tako wyglądało:)
UsuńMnie też zaskakuje jak to się zmienia od czesanki do gotowej przędzy. Tutaj czesanka bardzo mi się podobała, singiel był obiecujący, a po spleceniu już poczułam lekkie rozczarowanie. Miałam nadzieję, że gotowa będzie żywsza. Na drugim singlu też będę tranować navajo.
Już dwa razy zabierałam się by napisać ale najpierw przejrzałam moje navajo z bfl, potem moje składańce inne niż navajo : czy to runo jest aż tak włochate nie wiem, nie zauważyłam różnicy przy różnych sposobach powielania nitki ale to moje odczucia.
OdpowiedzUsuńNavajo lubię z powodu mojego upodobania do tonalnych przejść koloru no i w tradycyjnej 3-nitce trzeba być naprawdę wyćwiczonym by jedna nitka nie była "liderem" - czyli bardziej dociągnięta - ja muszę nad tą równowagą niestety popracować :))
Twoje nitki po liftingu kolorystycznym jak zawsze perfekcyjne, bo już pisałam że je podziwiam :)
Pozdrawiam
Mój singiel haczył się podczas wyciągania pętelek, nie miałam takiego problemu gdy miałam singla np. z merynosa. Może to kwestia braku obycia z techniką. Będę trenować:) Tradycyjne splatanie mam wyćwiczone, z efektu jestem zadowolona i może dlatego chętniej używam tej techniki. A Twoje tonalne navajo to miód i malina! I dopinguje mnie do nauki:)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
here is to be here for Online Embroidery Digitizing in to the pitch for it to be here for all time it for this
OdpowiedzUsuń