W czasie gdy Fantazja odpoczywała sobie ode mnie, ja wcale nie próżnowałam. Farbowałam.
W internecie można znaleźć wiele sposobów farbowania wełny. Ja kierowałam się głównie wskazówkami, które podała na swoim blogu Basia - Fanaberia .
Czesankę z merynosa włożyłam do miski z letnią wodą na około pół godziny.
Na koniec dodałam odrobinę octu winnego do każdego pojemnika z barwnikami.
Garnek przykryłam pokrywką i zostawiłam na pół godziny na najmniejszym gazie.
Po kilku minutach tak wyglądała czesanka.
Czesankę zostawiłam w garnku do całkowitego wystygnięcia. Woda po farbowaniu była czysta. Delikatnie odcisnęłam wodę i rozwiesiłam wełnę do wyschnięcia. Merynosowi nic złego się nie stało.
Ponieważ zostały mi jeszcze barwniki, powtórzyłam całą zabawę. Tym razem dolałam do czesanki trochę mniej wody i nałożyłam więcej barwników.
Dla mnie ta metoda ma same zalety. Jest szybka, czysta, nie niszczę czesanki, efekty farbowania są nie do przewidzenia, ale o to chodzi w tej zabawie:)
Zaczęłam oczywiście prząść, bo byłam ciekawa jakie kolory pojawią się na nitce.
Bardzo ładne (takie letnie) kolory
OdpowiedzUsuńWyszło cudnie!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę,że spodobała Ci się ta metoda.Ja również ją lubię!Choć jak wiesz teraz szaleję z grzebieniem :)
Rewelacja!
Bardzo dziękuję Wam za miłe słowa:)
OdpowiedzUsuńMetoda farbowania jest genialna. Mogłabym codziennie mieszać kolory, ale na szczęście nie mam tyle czesanki:) Grzebień również bardzo mi się spodobał, tzn. możliwości jakie daje, więc pewnie wyhoduję sobie takiego "jeża". A Twoje kompozycje Basiu zapierają dech w piersiach:)
Fouzune,bardzo dziękuję.Nie mogłam znaleźć Twojego bloga,już wpisuję Cię do siebie na listę :)
OdpowiedzUsuńDo tego farbowania używaj, proszę, zwykłego octu.Teraz doczytałam,że dodajesz winnego. Niepotrzebnie.Szkoda pieniędzy i efekt może być różny.
Mam nadzieję,że nie będziesz miała mi tego za złe :)
Za złe absolutnie nie, wręcz przeciwnie - serdecznie dziekuje Ci Basiu za radę:)
OdpowiedzUsuń