wtorek, 15 czerwca 2010

Farbowanie

W czasie gdy Fantazja odpoczywała sobie ode mnie, ja wcale nie próżnowałam. Farbowałam.
W internecie można znaleźć wiele sposobów farbowania wełny. Ja kierowałam się głównie wskazówkami, które podała na swoim blogu Basia - Fanaberia

Czesankę z merynosa włożyłam do miski z letnią wodą na około pół godziny.

W czasie gdy czesanka się moczyła, wybrałam barwniki z których stworzyłam własne kolory. Sięgnęłam po amarant i dodałam do niego odrobinę różu, w drugim pojemniku połączyłam żółty barwnik z fioletowym. Barwniki, zgodnie z przepisem, rozpuszczałam w gorącej wodzie.

W trakcie mieszania barwników sprawdzałam na papierowym ręczniku kolory.

Na koniec dodałam odrobinę octu winnego do każdego pojemnika z barwnikami.

Do garnka, którego używam już teraz wyłącznie do farbowania, wlałam małą ilość wody i odrobinę octu winnego. Czesankę przeniosłam do garnka. Sprawdziłam, czy ilość wody jest odpowiednia. Według opisu Basi wody powinno być tyle, by po przyłożeniu dłoni do czesanki było czuć jak pod nią zbiera się woda (patrz pkt. 3 we wpisie Fanaberii). Plastikową łyżeczką nałożyłam przygotowane barwniki na czesankę.

Garnek przykryłam pokrywką i zostawiłam na pół godziny na najmniejszym gazie.

Po kilku minutach tak wyglądała czesanka. 



Czesankę zostawiłam w garnku do całkowitego wystygnięcia. Woda po farbowaniu była czysta. Delikatnie odcisnęłam wodę i rozwiesiłam wełnę do wyschnięcia.  Merynosowi nic złego się nie stało.


Ponieważ zostały mi jeszcze barwniki, powtórzyłam całą zabawę. Tym razem dolałam do czesanki trochę mniej wody i nałożyłam więcej barwników.


Dla mnie ta metoda ma same zalety. Jest szybka, czysta, nie niszczę czesanki, efekty farbowania są nie do przewidzenia, ale o to chodzi w tej zabawie:)

Zaczęłam oczywiście prząść, bo byłam ciekawa jakie kolory pojawią się na nitce.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ładne (takie letnie) kolory

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyszło cudnie!
    Bardzo się cieszę,że spodobała Ci się ta metoda.Ja również ją lubię!Choć jak wiesz teraz szaleję z grzebieniem :)
    Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję Wam za miłe słowa:)
    Metoda farbowania jest genialna. Mogłabym codziennie mieszać kolory, ale na szczęście nie mam tyle czesanki:) Grzebień również bardzo mi się spodobał, tzn. możliwości jakie daje, więc pewnie wyhoduję sobie takiego "jeża". A Twoje kompozycje Basiu zapierają dech w piersiach:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fouzune,bardzo dziękuję.Nie mogłam znaleźć Twojego bloga,już wpisuję Cię do siebie na listę :)

    Do tego farbowania używaj, proszę, zwykłego octu.Teraz doczytałam,że dodajesz winnego. Niepotrzebnie.Szkoda pieniędzy i efekt może być różny.
    Mam nadzieję,że nie będziesz miała mi tego za złe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Za złe absolutnie nie, wręcz przeciwnie - serdecznie dziekuje Ci Basiu za radę:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie:)