Pierwszy kamień to howlit. Przyciągnął mój wzrok gdy oglądałam kamienie w sklepie z koralikami. Chciałam wypróbować technikę haftu koralikowego. Dobrałam czerwone koraliki i powstał wisior.
Nieco później dorobiłam do niego sznur ściegiem spiral rope i tak prezentuje się mój pierwszy naszyjnik wykonany haftem koralikowym.
Drugi kamień jest o wiele mniejszy. Kupiłam go na wyprzedaży. Nie wiem nawet jak się nazywa, najprawdopodobniej będzie to jakiś kamień z rodziny jaspisów. Oplotłam go koralikami Toho, w rozetkę wplotłam perełki Swarovskiego.
Zawiesiłam go na delikatnym sznurze wykonanym techniką twisted herringbone.
Pozdrawiam ciepło.
bardzo piekne,pozdrawiam irena
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńŚlicznie wyszły! Patrzę na nie i zastanawiam się, który bardziej mi się podoba, no i nie wiem. Oba mi się podobają :). Już wiem - jesienią i zimą nosiłabym czerwony, a wiosną i latem ten w zieleniach :)). Swoją drogą podziwiam Cię za ten haft koralikowy - ja z moim wzrokiem nie dałabym już rady.
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
Asiu, ten haft jest taki prosty, koraliki w przyzwoitych rozmiarach. Zielony przeplataniec jest zrobiony z mniejszych koralików, był bardziej praco- i oczochłonny. Pewnie zrobię jeszcze coś w tych technikach, bo bardzo mi się podobają. Przynajmniej póki oczy dadzą radę:)
UsuńŚciskam!
są prześliczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńAleż Cię podziwiam! Takie piękne od pierwszego razu :-)
OdpowiedzUsuńZgodnie z powiedzeniem "jak coś robisz, rób porządnie", starałam się jak potrafiłam, ale naszyjniki nie są wolne od błędów - trochę koślawe, trochę niesymetryczne. Najważniejsze, że da się je nosić:)
UsuńOt tak se oplotła, no normalnie niebywałe ;-) Piękne oba.
OdpowiedzUsuń