Zamówiłam więc czesankę w WoW, pooglądałam ze wszystkich stron i zaczęłam prząść. W dotyku sztywniejsza niż czesanki, które do tej pory miałam, włos grubszy, zapach od owcy, co mi nie przeszkadzało.
W trakcie przędzenia z czesanki wylatywało mnóstwo krótkich włosków. Przędło się bardzo przyjemnie. Do tego stopnia, że zaczęłam myśleć o podobnym zakupie dla siebie.
Tak wełna wyglądała po uprzędzeniu. Nitka jest potrójna, spleciona z trzech osobno przędzionych nici, nie jest to splot navajo, 10 WPI, czyli typ worsted. Mam nadzieję, że na sweter będzie w sam raz. Z 970 gr czesanki otrzymałam 1.134 m wełny.
Motki powędrowały do prania. Woda była, delikatnie mówiąc, brudna. Ręce załapały się na lanolinowe spa, a wełenka po kilku płukaniach i solidnym obijaniu o wannę zrobiła się puszysta.
W trakcie obijania wyleciało z wełny to, co nie zdążyło wylecieć w trakcie przędzenia, więc było trochę sprzątania. Dodatkowy bonus to intensywny zapach owcy.
Jestem mile zaskoczona. Wełna w dotyku jest sprężysta, tęga. Wczoraj owinęłam się nią i testowałam poziom gryzienia. Efekt był do przewidzenia - podgryzała. Ale nie zrezygnowałam z moich planów szetlandowych.
Chcąc odpocząć od szarości szetlandowych sięgnęłam po koraliki... ale koraliki też były szare...
Pozdrawiam:)
Wełenka śliczna! Zachwyciła mnie już na kołowrotku, a gotowa też jest cudna w dotyku. Tylko chyba jej nie wąchałam, bo jakoś tego zapachu owcy sobie nie kojarzę ;)). Ciekawe co mi wyjdzie z tego szetlanda?
OdpowiedzUsuńKoralikowy komplet piękny i kolorystycznie świetnie dopasowany do wełny ;)). Do nowej szaty bloga też :)).
A ja lubię szarości :).
Rzeczywiście... szaro wszędzie się zrobiło. Też lubię szarości. Może jeszcze coś pozmieniam w wyglądzie bloga, na razie musi być jak jest.
UsuńZapachu owcy nie wyczułaś, bo wełna już trochę sobie leży, więc dobrze wyschła. Ale jak się ją znowu zmoczy, to zapach się pojawi. Teraz już mniej intensywny, bo bardzo dokładnie ją płukałam.
A Ty będziesz miała płaszczyk, sweterek i kufajkę ze swoich szetlandzików:)))
Szetland świetny, mnóstwo pracy, trzy nitki koszmar!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam za cierpliwość. sznurek cudny. Wzięłaś się za zmiany widzę!! fajny ten Twój nowy blog
Dziękuję:* Przędło się dobrze, więc nie mam na co narzekać. Jedynie ta ilość szarości na raz...
UsuńNa zmiany nadszedł czas:) Na razie blog:)
Jaka ładna! nie przędłam jeszcze z shetlanda, (tak nawiasem mówiąc, prządka ze mnie raczej niedzielna) ale Twoja niteczka jest tak śliczna, ze ręce zaczęły mi latać...mam nadzieję ,ze kiedy się już wezmę i zawezmę, wyjdzie mi chociaż w połowie tak ładnie:)
OdpowiedzUsuńŻadna niedzielna prządka - Twoje wełny są bardzo ładne, a skoro rzadko przędziesz, to wyjątkowo talentna jesteś:) Szetlanda do przędzenia polecam. Gorzej jak jest się nieodpornym na gryzące wełny. Ale na cardigan te szarości się nadadzą.
UsuńJaki równiutki i puszysty ten szetland! I jaki ma ładny odcień szarości! Tylko rzeczywiście, przędzenie tej ilości może trochę przytłoczyć.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was za to koralikowanie. Ale dla mnie to, mimo świetnej instrukcji, trochę trudne. Może jak będzie chłodniej z większym spokojem do tego koralikowego szaleństwa dołączę. Bo że sznury piękne, to chyba mówić nie muszę:)))
Dziękuję podwójnie:)
UsuńSznury koralikowe nie są trudne. Stają się jeszcze prostsze, gdy ktoś pokazuje na żywo o co w tym chodzi.
bardzo tu ladnie, na takim neutralnym tle wszystkie pieknosci beda jeszcze piekniej wygladac:). pozdrowienia
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Najwyższa pora już była na zmiany. Tło wybierałam właśnie z myślą o wyeksponowaniu tego co popełnię.
UsuńOgromnie podoba mi się kolor tej wełny, choć do samego szetlanda nie jestem przekonana, też pewnie bym koło niego chodziła jak ten lisek koło drogi.
OdpowiedzUsuńSporo się nakręciłaś a urobek piękny i równiutki.
Tak, kolor jest piękny, włosy w różnych odcieniach szarości plus czarne, tworzą super melanż. Natura tworzy piękne rzeczy:)
Usuńcudowny ten Twój shetland :D piękna nitka, dawno nic nie robiłam w 3-ply może czas wrócić do tej techniki szczególnie mając przed oczami coś tak eleganckiego.
OdpowiedzUsuńCały czas mi się marzy runo shetland o "spinning counts" - 70 jakoś na razie nie mogę trafić na takie.
pozdrawiam
Karina
Warto marzyć, bo marzenia często się spełniają:) A jeśli spełni się marzenie o tak wyjątkowym, delikatnym runie, radość będzie ogromna. Życzę Ci powodzenia w poszukiwaniach!
UsuńPozdrawiam
Popatrzyłam, popodziwiałam i tyle mojego ;-) Wełenka urocza.
OdpowiedzUsuńJednym słowem, mimo tych kolorów, nie zrobiłaś się całkiem na szaro, bo zarówno wełna, jak i koralikowy komplet świetne :))
OdpowiedzUsuńMam tego samego szetlanda, w worku :), wyciągnęłam go bodaj wczoraj by sobie owcy powąchać.
OdpowiedzUsuńJeśli nie gryzie to do kitu, ma być masaż i już ;)
Po jakimś czasie włos od spodu się przyklepie i będzie milej. A szetland to szetland. Rasowa wełna. Ma swój szyk!
Oj, owcą capi przednio:) Mnie szetland podgryza, ale szetland to szetland, jak piszesz;)))
OdpowiedzUsuń