niedziela, 25 lipca 2010

Tour de Fleece 2010 - podsumowanie

Kilkudniowy brak dostępu do neta, potem potrzeba przemalowania pokoju i konieczność zaprowadzenia ładu w garażu wpłynęły na przerwę w sprawozdaniach z mojego udziału w Tour de Fleece. Dzisiaj ostatni dzień zabawy, więc uzupełniam braki:)

Malowanie w upale, który nam towarzyszy, zdecydowanie nie należy do przyjemności, ale kiedyś trzeba to było zrobić. Czesanka klei się do palców nawet o godzinie 23, ale żadna siła nie powstrzymałaby mnie od spędzenia choćby godziny dziennie przy kołowrotku.

Skończyłam więc prząść ręcznie farbowane fioleto-purpury

660m/126gr, 28 WPI




Potem siegnęłam po gotowe czesanki - niebieską z merynosa i ponownie po merynosa z jedwabiem. Ukręciłam 570 metrów niebieskiej włóczki ze 100 gr czesanki i 578 metrów różowej również ze 100 gr czesanki.


Teraz przędę naturalnego merynosa. Ma z niego powstać zwiewny szal. Nitka, jak na moje obecne możliwości jest cienka, więc będę ją prząść jeszcze dłuuugo.


W trakcie mojego pierwszego Tour de Fleece udało mi się ukręcić:
- 810 m/120 gr pojedynczej włóczki Misty,
- 561 m/109 gr pojedynczego naturalnego Corriedale,
- 660 m/126 gr pojedynczego purpurowo-fioletowego merynosa,
- 570 m/100 gr pojedynczego niebieskiego merynosa,
- 578 m/100 gr pojedynczego różowego merynosa z jedwabiem,
- jeszcze nie wiem ile naturalnego merynosa,
co daje 3 kilometry i 179 metrów i prawie pół kilo czesanki. Całkiem nieźle jak na początkującą prządkę;)
Udało mi się codziennie przynajmniej godzinę prząść. Zdecydowanie wyłożyłam się przy sprawozdaniach z postepów. Ale za to mam wymalowany pokój i garaż przesał straszyć:)))

Bardzo dziękuję wszystkim prządkom za miłe towarzystwo i wzajemne zagrzewanie do kręcenia włóczki:) Może za rok będzie nas więcej...


Jutro wracam do lawiny robót, którą uruchomiłam przy okazji malowania, a kolejny wpis będzie już o czymś zupełnie innym.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Tour de Fleece 2010 - dni 6-10

Dzisiaj dzień dziesiąty TdF, odpoczywają kolarze, odpoczywają i prządki.
Nadganiam więc zaległości sprawozdawcze.
W szóstym i siódmym dniu  kręciłam singla z wełny owcy rasy Corriedale. Podzielę go na mniejsze moteczki i rozpocznę próby z barwnikami naturalnymi.

560m/109gr


W sobotę na szpulce pojawiły się znowu różne odcienie fioletu, czerwień i purpura, efekt kolejnego eksperymentu z łączeniem barwników. Zostało mi jeszcze trochę czesanki, pewnie jutro skończę.

czwartek, 8 lipca 2010

Tour de Fleece 2010 - dzień czwarty i piąty

W środę - piąty dzień TdF - skończyłam prząść pierwszą czesankę. Ze 120g uprzędłam 810 metrów. Nitka jest bardzo cienka, pojedyncza i taka zostanie, a ja jestem nią trochę zmęczona.


Czesanka, z której powstała włóczka wydawała mi się nijaka. Trochę fioletów, żółtego, beżu, różowego, bordowego. W sumie nie wiadomo co to miało być. Nie wiedziałam co z nią zrobić.


Wsadziłam całość do farby w kolorze fiolet-lila.
Po wysuszeniu pojawiły się różne odcienie fioletu, trochę granatu i bordo.
Zaczęłam prząść z postanowieniem, że ją znowu przefarbuję. W trakcie decyzję zmieniałam kilka razy. Raz byłam zachwycona odcieniami lawendy, wrzosu i innymi fioletopodobnymi kolorami, potem trafiałam na żółte szarości i byłam zdecydowana przefarbować. I tak kilka razy. W pewnym momencie wymyśliła mi się nazwa dla mojego stwora - Misty. Dobrze, skoro jest już nazwa, zostanie taka jaka jest.


Dzisiaj przyjrzałam się jej w świetle dziennym i sama siebie spytałam, czego ja od niej chciałam? Gdybym nie wiem jak się starała, nie udałoby mi się uzyskać takich kolorów. A tu proszę - takie nic, a w sumie jest sensowna włóczka.

I już nawet wiem co z niej zrobię jak sobie odpocznie:) Włóczka znaczy się. Ja przędę dalej, bo w ogonie się wlekę:)

sobota, 3 lipca 2010

Tour de Fleece 2010


Rzutem na taśmę dołączyłam do drużyny Kool Kromskis w zabawie prządek na Ravelry - Tour de Fleece 2010, która rozpoczęła się dzisiaj, a kończy się 25 lipca. Zasady opisała  Jagienka na Prząśniczce i zaprosiła do zabawy wszystkie chętne osoby.

Moje plany na razie są w fazie powstawania. Wzięłam to, co miałam pod ręką, czyli farbowaną czesankę z poprzedniego postu. Co będę przędła póżniej, jeszcze nie wiem. Nastawiam się na dobrą zabawę i mam nadzieję, że za rok dzięki zabawie na Prząśniczce uda się stworzyć drużynę polskich prządek:)

A teraz wracam do Fantazji jeszcze coś dokręcić, bo ciągnę się w ogonie:)


Update
Po pierwszym dniu tyle mam na szpulce