środa, 26 stycznia 2011

Na koniec i na początek

Z małym poślizgiem pokazuję szal, który był moją ostatnią robótką w miniony roku. Kolor - ciemna śliwka delikatnie cieniowana - jest bardzo niefotogeniczny, nie udało mi się zrobić lepszych zdjęć.



Szal miał być prostokątny. Takie było życzenie mamy, dla której go zrobiłam. Wzór pochodzi z książki "Victorian Lace Today", gdzie jest zaprezentowany jako szal trójkątny. Wełenka to merynos urugwajski kupiony u Laury w Kaszmirze.
Wymiary 170cm/50cm po blokowaniu, druty 4mm. Przed wrzuceniem na druty, wypłukałam wełnę w chłodnej wodzie, żeby nabrała puszystości. Przy okazji pozbyłam się nadmiaru barwnika.

Nowy rok przywitałam bransoletką, którą uplotłam z perełek i drobnych koralików.


Skoro rok nowy, to nowości pojawiły się też na moim kołowrotku. Przez jakiś czas leżał sobie na półce i spokojnie czekał na swoją kolej. Do jedwabiu, bo o nim mowa, podeszłam z respektem. Miałam w pamięci przejścia z czesanką, która zawierała jedwab i dała mi trochę popalić. Okazało się, że szybko się dogadaliśmy i bez większych problemów powstały pierwsze metry włóczki.


Szukając rad jak oswoić jedwab, natknęłam się na sposób na gładkie dłonie. A przy jedwabiu gładkie dłonie bardzo się przydają. Sposób stary jak świat, często go kiedyś stosowałam i zapomniałam o nim. Chodzi o sok z cytryny. Wygładza skórę dłoni, radzi sobie z szorstkościami, z którymi nie radzą sobie kremy. Zawsze w zimie ratował moje dłonie, które nie przepadają za niskimi temperaturami. Polecam, kto nie próbował, niech spróbuje.
Pozdrawiam:)

12 komentarzy:

  1. Ach, szal piękny! Podaj jeszcze wymiary!
    Mam też takiego merynosa w innym kolorze i muszę wzór sobie wyliczyć znając rozmiar. :)

    Bransoletka przepiękna, chyba dużo pracy było, ja nie koralikowa to trudno ocenić, ale wydaje mi się, że ogrom pracy!

    Wełenka - przecudna!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, szal ma wymiary 170cm/50cm.
    Koraliki są czasochłonne, ale ja lubię się tak od czasu do czasu zaplątać w nitki:)
    Dzięki za odwiedziny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widziałam nigdy tak cudnego szala ,który talentem i urokiem Właścicielki zniewala.

    pozdrawiam
    życząc dużo ciepła nie tylko
    z komina bo u mnie już prawdziwa
    zima .
    ADA

    OdpowiedzUsuń
  4. na widok szala aż mnie zatchnęło - cudny!
    a jedwab - o boszszsz... no piękny, piękny... bedziesz go farbować?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ada - dziękuję:) Trzymaj się ciepło:) może to już ostatnie podrygi zimy... taką mam przynajmniej nadzieję.

    Agatko, w dzierganiu nie dorastam Ci do pięt, tym bardziej pięknie dziękuję za miłe słowa:) A jedwab to na razie jest próbka i chyba zostanie taki jaki jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. wiesz co, bajki opowiadasz z tym niedorastaniem! :)
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  7. wiem co mówię - nie widziałaś swetropodobnego szkaradztwa, które wydziergałam; poszło do prucia. Ale pilnie się uczę:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny szal! I bransoletka niezwykle urocza :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie i równiutko zrobiony szal, bransoletka też, ale w tym wypadku mam małe doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne rzeczy tu widzę - właśnie przejrzałam blog. Będę zaglądać! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie:)